czwartek, 7 lipca 2016

Hemangiosarcoma (naczyniakomięsak)

To niestety relatywnie częsty nowotwór ..
zdarza się głównie u psów ras dużych...dużo częściej u owczarków i ich mieszańców..widujemy go także o labradorów, retrieverów, beagli i wielu innych ras...
Najczęściej widujemy go w śledzionie, ale potrafi pojawiać sie w ielu innych narządach: sercu, wątrobie, czasami kościach..

Dobrze jak znajdujemy go przy okazji lub w trakcie badań okresowych...
Jak się objawia? początkowo jeśli rozwija się w typowym dla siebie narządzie , czyli śledzionie, po prostu rośnie....czasami do monstrualnych rozmiarów....jednak głównym objawem są objawy wynikające z pęknięcia guza i silnego krwotoku do jamy brzusznej....wtedy do tej pory żwawy psiak, nagle mdleje na spacerze i nie jest w stanie się podnieść...dyszy...a jak spojrzymy na jego błony śluzowe jest blady...
Pomoc musi nadejść bardzo szybko ...liczą się czasami minuty..w rzadkich przypadkach godziny...

Czy zabieg leczy? czy wystarczy? zazwyczaj nie...ratuje życie na dany moment...i jest bardzo ważny...

potem ważna jest ocena zaawansowania klinicznego, ew przerzutów...i wprowadzenie dalszego leczenia
Wiekszość pacjentów z rozpoznaniem Hemangiosarcomy ma kontynuowane leczenie przeciwnowotworowe...znoszą je zaskakująco dobrze...zazwyczaj w zależności od decyzji mojej jako lekarza i właściciela decydujemy o wyborze schematu..

czasami jest to jeden lek podawany raz na 3 tyg, a czasami 3 leki podawane w schemacie 21 dniowym 4-6 cykli..

jakie jest rokowanie ? przy samym zabiegu 19 do 86 dni...tylko....
przy chemioterapii dłuższe...nie zachwyca..ale czasami się udaje...

na pocieszenie ...pacjent operowany prawie 14 miesięcy temu....z zagrażającym życiu krwotokiem do jamy brzusznej z pękniętego guza śledziony....
ma się bardzo dobrze...stosujemy u niego jeden z nowocześniejszych systemów leczenia hemangiosarcomy....zdjęcie podczas rutynowej kontroli

nie ma objawów klinicznych...śmiga...no może trochę doskwiera mu wiek , czasami upały...
cieszy się życiem...

6 komentarzy:

  1. Średnia długość życia u psów po samej splenectomii z naczyniakomięsakiem tego narządu bez przerzutów zazwyczaj jest dłuższa niż podana w artykule (choć faktycznie takie są dane z literatury) i wynosi od 3 do 10 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, jaką to metodę Państwo zastosowaliście? Naszej beagielce wycięto śledzionę. Histo zawyrokowała - mięsak. Lekarz oszacował, że zwykła chemioterapia da dziewczynie max 3 miesiące, bo ma przerzuty na wątrobę. Nieduże, ale ma... Podajemy jej Masivet i inne leki osłonowo. W nadziei, że zadziała mimo że nie ma badań klinicznych na jej konkretny przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  3. To co czytam, przeraża. Zachwycacie się tym, że utrzymujecie ŚMIERTELNIE CHOREGO ZWIERZAKA przez kilka miesięcy, nie odnosząc się ani słowem do Jego jakości życia w tym okresie i oczywistych cierpień. Hemangiosarkoma to złośliwy, śmiertelny nowotwór.
    Zacytuję za Filadelfijskim Uniwersytetem Weterynaryjnym "Treatment includes chemotherapy and, where practical, removal of the tumor with the affected organ, such as with a splenectomy. Splenectomy alone gives an average survival time of 1–3 months. The addition of chemotherapy, primarily comprising the drug doxorubicin, alone or in combination with other drugs, can increase the average survival time to 2-4 months."
    Wszystkie źródła anglosaskie poddają pod rozwagę jakość życia, wydłużanego chemią, bardzo obniżającą jakość życia Psa.
    Pies w walce z tym jakże złośliwym nowotworem nie ma żadnych szans.
    Miłość do zwierzęcia powinna być nacechowana przede wszystkim ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ za nie, a w tym mieści się nie dopuszczanie do niepotrzebnych i nic nie dających w skutkach cierpień. Wiem, macie te wspaniałe uczucie, jacy to jesteście wspaniali, jak się troszczycie, jak bardzo go kochacie. Ale to nie służy psu. To ma służyć Wam. Pozwolenie na odejście, gdy jeszcze nie przyszły najgorsze cierpienia, jest największym aktem miłości na jaką wierny, najlepszy Towarzysz naszego życia zasługuje."So, one should always be prepared for their pet to have the same survival time as a dog who is untreated. Visceral hemangiosarcoma is always fatal even with treatment."
    Mam pewność, po moich kontaktach z weterynarzami w Polsce, że ich "litościwe" i "współczujące" podejście do problemu, nie ma NIC wspólnego z profesjonalizmem. Napędzani są jedynie chęcią generowania zysków z kosztownej, lecz bezskutecznej w efekcie terapii.
    Kończąc, pragnę wyrazić moją najwyższą pogardę, dla takiej praktyki i dla profesjonalizmu weterynarzy, którzy "opiekowali"się moim Francisem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję - naprawdę. W swoim rozgoryczeniu proszę jednak wziąć pod uwagę, że pies może się czuć stosunkowo dobrze przez wiele dni lub tygodni, które mu pozostały, mieć apetyt, cieszyć się tak jak dotychczas spacerami i kontaktem z opiekunami. Nie chodzi o przedłużanie cierpień, chodzi o przedłużenie życia i każdy dobry dzień staje się prezentem dla obojga. Nie sądzę, by któryś lekarz weterynarii znając diagnozę przerzutującej hemangiosarcomy odmówił eutanazji. Ale specjaliści nie odmówią też raczej pomocy lub rady co do tego ile da się zrobić, by jeszcze chwilę czuł się nie najgorzej. Czy ktoś jest w stanie oszukać opiekuna, co do statystyk przeżycia? czy ktoś by próbował? Ale diagnoza zwykle jest nagła, lub nawet przypadkowa i póki pies żyje, bierze leki i dopóki jest żwawy i ma iskrę życia w spojrzeniu - kiedy podjąć decyzję i zaplanować mu godzinę śmierci? też mi się tak zdawało, że uda się zaplanować ten moment. Tylko że ten moment nie poddał się mojemu planowaniu. Patrząc na dzielność i siłę psa i świadoma jego miłości i widocznej woli życia przez 9 tygodni nie dałam rady postąpić inaczej niż walczyć o dni jego życia. Dopóki było w nim życie. Nie chodzi o ucieczkę od odpowiedzialności, lub cierpienia bo serce mi pękło już przy diagnozie i wiedziałam że trzeba będzie się poddać. Walka jest raczej przegrana co wynika ze statystyk, zazwyczaj dość szybko, jednak nadzieja nie jest racjonalna i walcząc myślę że każdy liczy na cud bycia w tych kilku procentach, że lek zadziała, czy zadziała w tym wypadku inny specyfik. U ludzi chorych jest podobnie - szukanie, czepianie się wątłych nadziei - może masz rację Unknown, że robi się to też da siebie. Bo tak trudno się w szybkim tempie, nagle zorientować, kiedy jest koniec walki, pogodzić z tą sytuacją a nawet do końca uwierzyć w to co się dzieje, dopóki pies wygląda dobrze. Dopóki wygląda, jakby wolał żyć niż nie żyć.

      Usuń
  4. Już 4 tygodnie czekamy na wynik badania histopatologicznego. Miał być po 2 tygodniach. Weterynaria, gdy została przyparta do muru, odpowiedziała, że nie będzie się ze mną kontaktować osobiście, lecz przez prawnika, gdyż powiedziałem jej, że opiszę wszystko na TT i Fejsie. Przypuszczam, że w ogóle nie wysłała próbki, albo preparat został zagubiony. Czy to jest OK? Weterynaria nie podaje w ogóle jakiegokolwiek terminu dostarczenia wyniku. Jakiekolwiek dalsze leczenie Francisa zawieszone w próżni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Unknown!Współczuję Ci charakteru. Jesteś bardzo biednym człowiekiem

    OdpowiedzUsuń